Skitury zyskują na popularności. W zeszłym roku, dość nieprzewidywalnym ze względu na pandemię, kiedy informacje o zamkniętych stokach zatrzymywały wielu narciarzy w domach, najwięksi fani białego szaleństwa postanowili spróbować czegoś nowego. To połączenie turystyki górskiej i narciarstwa jest idealne dla wszystkich, którzy chcą być zależni jedynie od pogody i własnych możliwości. Od czego zacząć swoją skiturową przygodę? Poniżej przedstawiamy trasy, z którymi powinni dać sobie radę początkujący skiturowcy. Dla urozmaicenia odwiedzimy różne pasma górskie.

Beskid Śląski jest od dawna znany narciarzom, a Skrzyczne to już ikona. Znajdziecie tutaj łatwą trasę, liczącą niecałe 10 km, z łagodniejszym podejściem i bardziej stromym zjazdem, a więc idealnie wyprofilowaną. Zaczynamy przy wyciągu w Czyrnej. Dalej w górę bokiem pierwszej nartostrady, czasem trawersując trasę zjazdową i podchodząc ścieżkami w lesie, którym możecie przejść aż do Bieńkuli. Później w górę trzecią nartostradą, żeby na wysokości mniej więcej 950 m n.p.m. odbić w lewo, w ścieżkę w lesie. Dalej już trawersujemy Małe Skrzyczne, aż dojdziemy do zielonego szlaku prowadzące do Schroniska PTTK Skrzyczne. Dalej już tylko w dół, w zależności od umiejętności do zjazdu dostępna jest trasa niebieska, czerwona, lub czarna FISowska, do niedawna jedyna w Polsce trasa z homologacją do biegu zjazdowego.

Śnieżnik

Mieszkańcy Dolnego Śląska mają w swojej okolicy wiele ciekawych opcji skiturowych. Jedną z najbardziej popularnych do rozpoczęcia przygody z nartami podkutymi foką jest Śnieżnik. Jeżeli to Wasz absolutny początek, to możecie wjechać Luxtorpedą, czyli nowoczesną, superszybką koleją linową, na szczyt Czarnej Góry i dalej przemieszczać się trasą przygotowaną dla narciarzy biegowych w stronę Śnieżnika. Jeżeli macie dobrą kondycję i startujecie rano, zanim na trasach pojawią się pierwsi narciarze, to możecie też podejść na górę bokiem nartostrady.  Sama trasa biegowa jest dobrze oznakowana. Przed samym Śnieżnikiem, już po minięciu schroniska na stromy podejściu przydadzą się foki. Wracać możemy tę samą trasą.

Tarnica

Przenosimy się na wschód, w Bieszczady. Czeka nas tu dość łatwa trasa skiturowa prowadząca na ich najwyższy szczyt — Tarnicę. Rozpoczynamy w Ustrzykach Górnych i kierujemy się czerwonym szlakiem w stronę Szerokiego Wierchu. Tutaj zrobi się płasko, możemy też liczyć na krótki zjazd.  Dalej prosto aż do rozwidlenia szlaków na przełęczy pod Tarnicą. Na samą górę docieramy w piętnaście minut żółtym szlakiem. Ciekawym wariantem zjazdowym jest niebieski szlak w stronę Wołosatego.

Pilsko

Doskonale znane wszystkim narciarzom. Po Kasprowym Wierchu to druga najwyższa góra w Polsce, z której możemy zjeżdżać. Dwa dobrze wyposażone ośrodki narciarskie przyciągają miłośników zjazdów. Ale również dla skiturowców znajdzie się tu sporo miejsca. Tylko uważajcie na mgłę. Można się w niej zgubić. Zamiast opisu trasy, polecamy film Kuby Lenczowskiego, właściciela i założyciela marek dobrenarty.pl i atombike.pl z zeszłego roku: https://www.youtube.com/watch?v=09CdIOGT8OY.

Rysianka

Pozostając w Beskidzie Żywieckim, warto udać się na krótką i niezbyt wymagającą trasę z Złatnej Huty na Halę Rysianka. Rozpoczynamy w okolicach ruin Huty Szkła i trzymamy się cały czas czarnego szlaku. Po niecałych czterech kilometrach jesteśmy u celu. Stad proponujemy podejść jeszcze czterysta metrów do schroniska i po krótkim odpoczynku zjechać w dół po swoich śladach. Na samej hali możemy oczywiście nieco poszusować. Jeżeli czujecie się na siłach, możecie nie zjeżdżać od razu w dół, tylko wybrać się jeszcze na Halę Lipowską.

Grześ

Na koniec zostawiamy Tatry. Jeżeli lubicie długie, ale niezbyt strome podejścia to trasa na Grzesia jest dla Was idealna. Pamiętajcie, że skitury w Tatrach, nawet na dość łatwych szlakach wymagają wyposażenia w lawinowe ABC. Na lawiny trzeba szczególnie uważać na stokach Wołowca. Dość duże lawiny potrafią też wyjechać z Litworowego i Dolinczańskiego żlebu. Polecamy Wam trasę Doliną Chochołowską, zielonym szlakiem, aż do schroniska na Chochołowej Polanie. Stąd kierujemy się nartostradą, a jeżeli nie uda Wam się odnaleźć oznaczeń, to kierujcie się żółtym szlakiem pieszym. Obie drogi prowadzą na Suchy Upłaz, z którego na wierzchołek Grzesia prowadzi niezbyt stromy grzbiet. Przejdziecie go w mniej niż pół godziny.